Od minionego weekendu cała Polska znajduje się w czerwonej strefie, przez nią wszystkie lokale gastronomiczne muszą oferować posiłki na wynos lub z odbiorem osobistym.
Na wynos dowozów mamy trochę mniej niż mieliśmy normalnie, obroty nam spadły przez to ze sala jest po prostu zamknięta. Mniej jest także osób, które odbierają zamówienia. Nie ma co ukrywać czujemy znaczącą różnicę.
Mówi Damian Filipiak menager restauracji. Restauracja już zanotowała ponad 40% spadku dochodów – a minęło dopiero kilka dni od wprowadzenia czerwonej strefy.
Dla nas to nie jest wygodne. Nasi kierowcy jak jeżdżą to ubierają maseczki, a klienci się nie stosują do nowych zasad. Dzisiaj mieliśmy przypadek, że klienci chcieli zjeść na miejscu, jakby nie wiedzieli, że nie nie mogą.
Przypominamy, że lokale gastronomiczne działają tylko na wynos. Możecie zamówić posiłek z odbiorem własnym lub z dowozem, nigdzie nie wolno jeść na miejscu. Nowe obostrzenia póki co mają trwać przez dwa tygodnie.